Trackery
Pasywne inwestowanie z ING już możliwe, sprawdź nowe produkty śledzące instrument bazowy 1:1
Artykuły

Czy trading w USA różni się od tradingu na GPW? - Humanista na Giełdzie #29

|
Powrót do przeglądu

Czy trading w USA różni się od tradingu na GPW?

Poprzez polską giełdę można uzyskiwać ekspozycję na coraz szerszą gamę instrumentów zagranicznych. W dzisiejszym tekście wskażę elementy, na które warto zwrócić uwagę w wypadku tradingu na amerykańskich spółkach z wykorzystaniem certyfikatów Turbo.

W ostatnich dniach czerwca na warszawskiej giełdzie zadebiutowała nowa emisja certyfikatów Turbo. One same są już znane bardzo szerokiej grupie inwestorów, którzy regularnie wykorzystują je do pomnażania swojego kapitału. Ale emisja ta była o tyle nietypowa, że zawierała certyfikaty na pięć popularnych spółek z rynku amerykańskiego.

Zaliczają się do nich certyfikaty na takie spółki, jak Amazon, Apple, Alphabet (Google), Nvidia oraz Tesla. Są to podmioty, których nazwy są dobrze znane również polskim inwestorom. Co ważne, w ofercie dostępne są zarówno certyfikaty long, umożliwiające zarabianie na wzroście kursów tych spółek, jak i certyfikaty short, które zyskują na wartości, gdy ceny akcji spadają. Z pewnością daje to szerokie pole manewru inwestorom, którzy chcą zarabiać na rynku zachowującym się nieco inaczej niż warszawska giełda.

Po co wychodzić poza krajowy rynek?

Wydawać by się mogło, że skoro jesteśmy inwestorami krótkoterminowymi lub traderami to w zasadzie powinno być nam wszystko jedno, na jakim rynku inwestujemy, byle zmienność dopisywała. W końcu nie szykujemy się, aby trzymać dane papiery przez dekady, a zaledwie przez kilka-kilkanaście dni lub nawet kilka godzin.

Jest jednak szereg czynników, które sprawiają, że warto jest wychylić głowę poza nasze podwórko. Pierwszym z nich jest inny typ spółek, na które możemy zwracać uwagę. Na rynku warszawskim dominują spółki o stabilnych i niekiedy dość nudnych biznesach. Posiadają one oczywiście swoją charakterystykę i czynniki wpływające na wzrost zmienności, ale na giełdzie zagranicznej, w tym wypadku amerykańskiej, ten zestaw czynników może być inny. Wynika to chociażby z faktu, że wymienione pięć spółek są to biznesy nowych technologii, charakteryzujące się szybkim wzrostem i wysokim poziomem zmienności.

Kolejna sprawa to fakt, że tymi pięcioma spółkami interesują się inwestorzy z całego świata. Oznacza to, że reakcje na różne zdarzenia związane z wynikami lub perspektywami spółek mogą być zdecydowanie silniejsze, gdyż w ruchy rynkowe zaangażowany będzie nie tylko kapitał z USA, ale również z wielu innych miejsc na świecie. A to również może przekładać się na podwyższoną zmienność.

Trzecia sprawa to fakt, że spółki te zwyczajnie zachowują się nieco inaczej. Niby jest to ta sama klasa aktywów co spółki notowane na GPW, ale jednak jest to zupełnie inny rynek, rządzący się innymi prawami. Być może jako inwestorom będzie się nam na nim lepiej handlowało i uzyskiwało lepsze rezultaty.

Jest to istotny element dywersyfikacji. Być może w Polsce, zaliczanej nadal do rynków rozwijających się, nie będzie się działo wiele na parkiecie, podczas gdy w USA będzie dobry klimat do tradingu. Warto mieć takie możliwości i korzystać z nich w miarę potrzeby.

Istotne różnice, o których warto pamiętać

Inwestowanie w certyfikaty Turbo, których instrument bazowy notowany jest na rynkach zagranicznych posiada swoją specyfikę i cechy, o których warto pamiętać i które należ wziąć pod uwagę.

Pierwszą istotną sprawą są różne godziny handlu. Z racji innych stref czasowych, duża część notowań spółek amerykańskich nie pokrywa się z godzinami sesji w Warszawie, gdzie handlowane są certyfikaty Turbo. Może to skutkować lukami cenowymi na otwarcie polskiej sesji giełdowej, jeżeli kurs istotnie przesunie się w godzinach wieczornych polskiego czasu, a to z kolei może powodować zdarzenia knock-out.

Innym wymiarem tego aspektu są również dni, kiedy na jednym z rynków nie ma sesji giełdowej, a drugi funkcjonuje normalnie. Przykładami z ostatnich tygodni są Dzień Niepodległości (4 lipca), będący świętem w USA oraz Boże Ciało w Polsce wypadające w tym roku 8 czerwca.

Drugim ważnym elementem jest aspekt walutowy. Nowo dodane spółki notowane są oczywiście w amerykańskim dolarze, a co za tym idzie, kwotowania certyfikatów Turbo uwzględniają w swojej wycenie ten element. Dynamiczne ruchy na rynku walutowym mogą wpłynąć na wartość naszej inwestycji, czasem ją podnosząc, a innym razem obniżając.

Trzecia kwestia dotyczy zestawu czynników wpływających krótkoterminowo na wahania rynkowe. Mówię tu o publikacji istotnych danych lub wskaźników makroekonomicznych, czy też o posunięciach banku centralnego. Chodzi oczywiście o wskaźniki amerykańskie i FED, czyli System Rezerwy Federalnej. Handlując w krótkim horyzoncie warto mieć pod ręką kalendarz i wiedzieć, o której godzinie jakie dane mogą wpłynąć na rynek.

Czwarta sprawa to większa efektywność rynku i krótszy czas dyskontowania wszelkich informacji. Największe amerykańskie spółki są śledzone przez tysiące analityków i inwestorów z całego świata. Oznacza to, że każda informacja mogąca mieć znaczenie dla poszczególnych walorów jest bardzo szybko dyskontowana i znajduje swoje odzwierciedlenie w cenie. A zatem strategie inwestycyjne oparte na szybkości reakcji inwestora indywidualnego, mogą mieć ograniczoną skuteczność. Trudno jest bowiem zakładać, że będziemy w danym momencie lepiej poinformowani niż profesjonalni analitycy, którzy obserwują te walory niemal przez cały czas.

Jak zwiększyć swoje szanse na sukces?

Moim zdaniem dla podniesienia skuteczności naszego inwestowania warto jest nieco wydłużyć horyzont inwestycyjny. Można oczywiście handlować w ujęciu intraday i dzięki temu nie ponosić kosztu finansowania, który uwzględniany jest w wycenie certyfikatów codziennie pomiędzy sesjami. Uważam jednak, że dłuższy horyzont może się tu dobrze sprawdzić, zwłaszcza jeżeli stawiamy pierwsze kroki na tym rynku.

Koncentrując się na transakcjach zawieranych na kilka-kilkanaście sesji, możemy lepiej wykorzystywać krótkoterminowe i średnioterminowe ruchy na rynku. Mniejsze znaczenie mają wtedy luki cenowe czy różnice w godzinach sesji, a ważniejsze staje się to, co aktualnie robi dany instrument.

Patrząc na wykresy takich spółek jak Tesla i Apple widzimy ruchy cenowe trwające od kilku tygodni do nawet kilku miesięcy. Oczywiście nie twierdzę, że przyjmowanie tak długiego horyzontu jest najlepszą sprawą, ale widzimy wyraźnie, że w takim ujęciu nieco łatwiej jest zidentyfikować krótkoterminowy kierunek obierany przez rynek.

Nawet jeżeli w ramach danego ruchu zdarzają się jedno lub kilkusesyjne korekty, mieszczą się one w moim pojęciu dopuszczalnych wahań krótkoterminowych i nie sprawiają, że muszę szybko ewakuować się z zajętej pozycji.

Mówiąc wprost, w horyzoncie kilkunastu sesji inwestuje mi się lepiej, bardziej komfortowo i skuteczniej. Mam przy tym świadomość, że ponoszę po drodze koszty finansowania związane z dłuższym utrzymywaniem pozycji, jak również to, że twórcy certyfikatów Turbo wskazują horyzont jednosesyjny jako najbardziej optymalny dla tych instrumentów.

Niemniej takie podejście dość dobrze sprawdza mi się na polskim rynku i odkąd są notowane certyfikaty na spółki amerykańskie, przenoszę je również na te walory.

Zachęcam Was do wypróbowania nowych certyfikatów Turbo na akcje pięciu amerykańskich spółek i życzę, aby ruchy cenowe realizowały się zgodnie z założoną strategią.