Uśrednianie i piramidowanie w tradingu – czy to ma sens? - Humanista na Giełdzie #19
Przez uśrednianie, zwane również gridowaniem, rozumiem powiększanie wielkości pozycji w miarę jak generuje ona stratę. Im bardziej przeciwko nam porusza się rynek, tym odważniej dokładamy do pozycji. Z kolei mianem piramidowania określamy dokładanie do pozycji w miarę, jak przesuwa się ona w naszym kierunku, generując zysk. Jak więc widać obie techniki zakładają powiększanie istniejącej już pozycji, ale dokonują tego w przeciwstawnych momentach na rynku.
Po co powiększać istniejącą pozycję?
Celem piramidowania, czyli dokładania do pozycji zyskownej jest wykorzystywanie ruchów rynkowych, które udało nam się trafnie wytypować. Założenie jest takie, że otwierając pozycję mamy określone przez nasz system inwestycyjny szanse powodzenia. Ale kiedy następuje ruch zgodny z kierunkiem naszej pozycji, uznajemy że np. wytypowaliśmy pożądane przez nas wybicie i chcemy uczestniczyć w nim w maksymalnym stopniu. Dlatego też spodziewając się zysku zwiększamy nasze zaangażowanie.
Tego typu podejście inwestycyjne jest charakterystyczne dla inwestowania trendowego oraz wybiciowego. Poszukiwanie trendów cechuje się zazwyczaj dość niską skutecznością, gdyż i same trendy nie rodzą się z dnia na dzień. Dlatego też jeżeli już uda się (w naszej ocenie) złowić rodzący się trend, powiększamy pozycję aby czerpać z niego pełnymi garściami.
Podobnie wygląda sprawa z wybiciami. Widząc, że rynek przymierza się do pokonania jakiegoś poziomu cenowego, nie wiemy, jaki będzie rezultat. Czasami ta faza oczekiwania może trwać kilka miesięcy lub dłużej. Ale jeżeli zyskujemy potwierdzenie wybicia, oczekujemy że szersza rzesza inwestorów przyłączy się do danego ruchu cenowego. Z tego też względu jesteśmy skłonni zaangażować dodatkowe środki, aby wykorzystać tę sytuację do maksimum.
Nieco inaczej wygląda sprawa z uśrednianiem stratnej pozycji. W tym wypadku mimo tego, że rynek wykonał ruch przeciwny do zakładanego przez nas, jesteśmy przekonani, że pożądany ruch jednak nastąpi. Dlatego też powiększamy pozycję mimo straty, licząc że po pierwsze szybciej wyjdziemy na zero, a po drugie ewentualne zyski będą większe.
Powiększać czy podwajać?
Samych technik uśredniania i piramidowania pozycji jest całe mnóstwo. Niektórzy stosują proste podejście polegające na podwojeniu pozycji, czyli wejściu na rynek drugim pakietem o takiej samej wartości. Jeszcze inni zaczynają od połówki pakietu, a dopiero po ewentualnym podwojeniu uzyskują docelową, planowaną ekspozycję. Gdzieś po drodze jest cały wachlarz powiększania pozycji o ułamek jej początkowej wartości.
Warto mieć świadomość, że jednorazowe powiększenie pozycji to tylko wstęp do kolejnych ruchów. Przecież jeżeli ruch jest kontynuowany, niezależnie od tego, czy w naszym kierunku, czy przeciwko nam, może to być okazja do kolejnych operacji, czy to piramidujących, czy uśredniających. Można zbudować całe rozmaite modele decyzyjne determinujące w jakich warunkach i w oparciu o jakie kryteria należy manipulować wielkością pozycji. Nadmieńmy tu, że w grę wchodzą również częściowe realizacje zysków (lub strat), w końcu pozycje można nie tylko zwiększać, ale i zmniejszać.
I tu dochodzimy do sedna zagadnienia: strategie uśredniania lub piramidowania pozycji muszą być ściśle powiązane i wynikać z założeń naszego systemu inwestycyjnego. Nie można zaplanować zarządzania pozycją bez wpisania tego w kontekst całego procesu decyzyjnego, który realizuje inwestor. Takie ruchy zawsze muszą mieć określony cel, a cel ten musi wynikać z szerszego obrazu strategii dopasowanej do danego rynku.
Tradingowa zabawa z brzytwą
Inwestowanie krótkoterminowe, czyli trading, już sam w sobie jest zajęciem charakteryzującym się podwyższonym ryzykiem. Transakcje zaplanowane są na kilka godzin, kilka dni lub maksymalnie kilka tygodni, a często wykorzystujemy tu dodatkowo dźwignię finansową.
W takim kontekście powiększanie istniejącej pozycji, niezależnie od tego, czy mówimy o pozycji zyskownej czy stratnej, dodatkowo zwiększa nam poziom rynkowego ryzyka. Oczywiście jeżeli rynek podąży w pożądanym przez nas kierunku uzyskamy rezultaty lepsze niż z podstawową pozycją, ale jeżeli tylko coś pójdzie nie tak, nasze straty będą odpowiednio większe.
Dlatego też stosując powiększanie pozycji należy być ekstremalnie ostrożnym. Można pokusić się o stwierdzenie, że jest to rozwiązanie jedynie dla tych inwestorów, którzy już od dłuższego czasu dobrze radzą sobie ze swoim systemem inwestycyjnym i znają go na wylot. Wtedy ostrożne dokładanie do pozycji może stanowić pewną wartość dodaną, przy ciągłej rygorystycznej kontroli ryzyka.
Dużą pułapką jest natomiast powiększanie stratnej pozycji w nadziei, że kiedy rynek przesunie się w naszym kierunku to odrobimy straty. Zwracam tu uwagę na subtelną, ale kluczową różnicę, że powiększanie pozycji nie jest tu zaplanowanym działaniem, ale próbą ratunku, kiedy coś idzie źle. W tym wypadku uśrednianie może nas doprowadzić tylko i wyłącznie do powiększenia strat i zaliczenia dużej wyrwy w rachunku inwestycyjnym.
Jak to stwierdził John Maynard Keynes, „rynek potrafi zostać irracjonalny znacznie dłużej niż ty wypłacalny”. Dotyczy to zwłaszcza inwestowania krótkoterminowego, gdzie ruch cenowy o 5-10% w zasadzie niczego nie oznacza. Równie dobrze może przerodzić się to w ruch sięgający 25% i dalej nie będzie to miało wielkiego związku z kondycją spółki czy sytuacją na danym surowcu.
Kiedy uśrednianie bywa mniej ryzykowne
Jak wspomniałem wyżej, w krótkim terminie powiększanie stratnej pozycji może sprawdzać się w bardzo nielicznych przypadkach, kiedy mamy sprawdzony system i mądrze wpleciemy w niego zarządzanie pozycją. Natomiast dla przeciętnego inwestora jest to prosta droga do katastrofy.
Jedynym przypadkiem, kiedy uśrednianie nie musi prowadzić od razu do katastrofy jest inwestowanie zaplanowane na bardzo długi horyzont czasowy i dotyczące aktywów, które raczej nie mogą zbankrutować. Myślę tu przede wszystkim o indeksach giełdowych.
Jeżeli inwestujemy w perspektywie długoletniej, bessa trwająca 2-3 lata nie musi być dla nas wielkim zagrożeniem, oprócz oczywiście stresu związanego z faktem, że nasze pozycje tracą na wartości kilkadziesiąt procent. Odpowiednio przygotowany inwestor może rozważyć w takim wypadku dokupienie instrumentu indeksowego w miarę postępującej przeceny. Natomiast znów, podstawą jest tu posiadanie sprawdzonej strategii inwestycyjnej oraz odporność psychiczna.
Ostrożnie z powiększaniem pozycji
Jako inwestorzy z otwartymi ramionami witamy perspektywę realizowania zysku na pozycji większej dwukrotnie lub trzykrotnie. Jednak rzadko dopuszczamy do siebie myśl, że w podobnym tempie możemy tracić pieniądze. Jest to szczególnie ważne przy uśrednianiu pozycji stratnej, gdyż powtarzając tę operację w miarę jak nasze instrumenty idą pod wodę, odwlekamy poniesienie straty, a jednocześnie przyczyniamy się do jej narastania. Nie raz już zdarzyło się na rynku, że kiedy inwestor już musiał przyznać się do porażki, tracił dużą część środków.
Na szczęście niektóre instrumenty, np. certyfikaty Turbo, mają wbudowany mechanizm, który utrudnia uśrednianie strat. Mowa tu oczywiści o poziomie bariery. Jednak nawet najlepsze narzędzie nie zastąpi rozsądku inwestora.