Polowanie na Moby Dicka - Humanista na Giełdzie #17
Im dłuższe nasze inwestycyjne doświadczenie tym więcej wzrostowych historii jesteśmy w stanie wymienić z pamięci. Wieloletni rajd na CD Projekcie, szybkie i dynamiczne wzrosty na Mercatorze, a ostatnio wzrosty na spółkach surowcowych to historie dużych zysków osiąganych przez inwestorów posiadających w portfelu odpowiednie walory w odpowiednim czasie.
Nic więc dziwnego, że kolejne rzesze graczy giełdowych poszukują sposobów na zidentyfikowanie rajdu cenowego i podłączenie się do trwającego ruchu. Jeżeli będzie on odpowiednio silny, zyski mogą przekroczyć 100% i to bez wykorzystania dźwigni finansowej.
Zrozumieć ruchy cenowe
Próba zrozumienia natury ruchów rynkowych to karkołomne zajęcie. Można patrzeć na wykresy latami, a i tak będziemy nieustannie zaskakiwani różnymi sytuacjami. Jednak aby skutecznie inwestować warto wyciągać wnioski z tego, co obserwujemy i szukać powtarzających się schematów.
Dla dynamicznego ruchu cenowego niezbędny jest scenariusz, story pod które rynek będzie inwestował. Zazwyczaj wiąże się ono stricte z biznesem spółki, rodząc u inwestorów nadzieję na zwiększone zyski lub obawę przed pogorszeniem wyników. Co więcej, scenariusz ten musi zakładać istotną zmianę wyników. Nie jest to najczęściej drobna poprawa lub pogorszenie, ale rzecz bez precedensu, której nie widzieliśmy w przeszłości.
Świetnym tego przykładem jest spółka Sunex, zajmująca się m.in. produkcją pomp ciepła. Zawirowania na rynku surowców energetycznych skutkujące rosnącymi cenami gazu przesuwają preferencje konsumentów w kierunku bardziej ekologicznych sposobów ogrzewania domów. Mamy więc swoisty boom na tego rodzaju urządzenia, który dostarcza rynkowi odpowiedniego story. W efekcie cena akcji potroiła się w ciągu ostatnich trzech miesięcy i może to nie być koniec wzrostów.
Oczywiście podobne ruchy cenowe występują również na rynkach walutowych i surowcowych. Widać to zwłaszcza w obszarze surowców energetycznych. Jednak w wypadku rynków globalnych zdecydowanie rzadziej zdarzają się czynniki mogące w istotny sposób przesunąć ceny na tak szerokim rynku. W wypadku spółek zdarza się to częściej.
Innym ważnym komponentem jest czas. Niektóre wiadomości dyskontowane są przez inwestorów w bardzo krótkim czasie, nie dając odpowiednio dużo czasu na zajęcie pozycji. Widzieliśmy to niedawno w wypadku spółki Ryvu Therapeutics, której notowania wzrosły z 26 do 44 zł jednym skokiem. Kto posiadał akcje wcześniej mógł zrealizować zyski, ale inni nie zdążyli się na nie załapać.
Czas jest więc niezbędny dla tego, aby inni inwestorzy mogli dołączyć do danego ruchu cenowego, jeszcze bardziej go napędzając. Osoby śledzące temperaturę internetowej dyskusji (zwłaszcza na Twitterze) dostrzegły z pewnością dużą popularność spółki Bumech, która w lipcu rozkwitła nowym blaskiem. Wiąże się to z faktem, że spółka jest właścicielem największej w Polsce prywatnej kopalni węgla – Przedsiębiorstwa Górniczego Silesia. Na fali ostatnich wydarzeń na rynku tego surowca, notowania Bumechu wzrosły w miesiąc o 100% i trudno jest powiedzieć, gdzie wypadnie szczyt. Co więcej, przykład ten, jak wiele innych, pokazują, że w przypadku bardzo popularnych spółek, dołączenie do ruchu nawet po wzrostach o 30-50% może przynieść bardzo dobre rezultaty.
Wiatr w żagle z certyfikatami Turbo
Podwojenie ceny akcji w ciągu miesiąca z pewnością robi wrażenie. Jeżeli jednak dołożymy do tego dźwignię finansową, jedna taka udana transakcja może wypracować dla nas zysk, na który w innych okolicznościach musielibyśmy pracować przez kilka miesięcy. I nie chcę tym stwierdzeniem rozbudzać oczekiwań i pchać wszystkich w kierunku polowania na Moby Dicka. Jest to zwyczajnie wynik prostej arytmetyki.
Przyjmijmy, że za 5% naszego portfela kupujemy certyfikaty long z dźwignią 5x i udaje nam się zrealizować zysk na poziomie 50% na instrumencie bazowym. W efekcie wartość naszej pozycji rośnie o 250%, co przekłada się na ponad 12% wzrostu wartości portfela. Widać więc wyraźnie, że złapanie takiego Moby Dicka jest w stanie zapewnić nam wynik równy całkiem przyjemnej rocznej stopie zwrotu na giełdzie. Stąd i emocje, stąd i polowania na białego wieloryba pływającego po rynkach.
Inwestowanie z certyfikatami Turbo ma jednak swoje specyficzne uwarunkowania. Pierwszym z nich jest liczba instrumentów, w oparciu o które możemy zarabiać na rynku. Są to najczęściej największe spółki z rynku, gdyż tylko one oferują odpowiednią płynność dla animatora. Zawęża więc to nieco spektrum możliwości, ale ostatnie dynamiczne ruchy na bankach czy spółkach surowcowych wyraźnie pokazują, że i tu rynek dostarcza licznych okazji inwestycyjnych.
Drugą kwestią jest oczywiście dźwignia finansowa. Jeżeli nasza pozycja idzie w pożądanym kierunku, dźwignia działa na naszą korzyść, lecz w wypadku ruchu przeciwnego, staje się ona czynnikiem ryzyka. O ile w codziennym spokojnym inwestowaniu jesteśmy w stanie rozsądnie korzystać z dźwigni o tyle przy próbie złapania dużego ruchu cenowego musimy mieć odpowiedni plan i trzymać emocje na wodzy.
Podstawą jest oczywiście kontrola ryzyka sprowadzająca się do doboru odpowiedniej wielkości pozycji oraz przygotowania i wykonania strategii wyjścia z niej. Istnieją tu dwa główne podejścia. Pierwszym jest bieżące pilnowanie pozycji i wyjście z niej wówczas, gdy rynek cofnie się o ustalony dystans. Pilnowanie to może odbywać się z udziałem trzymającego rękę na pulsie inwestora lub poprzez ustawienie w systemie zlecenia stop loss. W takim wypadku jeżeli nie natrafimy na lukę cenową, poziom naszego ryzyka jest pod kontrolą.
Drugie podejście jest zdecydowanie bardziej ryzykowne. Zakłada ono wykorzystanie mechanizmu bariery jako momentu wyjścia z rynku. Podejście to niejako zwalnia nas z konieczności obserwowania notowań i opiera się na inwestowaniu z najbardziej lewarowanymi certyfikatami, znajdującymi się najbliżej bariery. Jeżeli więc będziemy mieli rację, a rynek będzie nam sprzyjał, możemy zarobić dużo. Jednak w wypadku scenariusza pesymistycznego trudno jest zaplanować, jakiej wielkości wartość rezydualna powróci na nasz rachunek po kilku dniach.
Nie każdy złowi białego wieloryba
Z pewnością pociągająca jest perspektywa wypracowania dobrej całorocznej stopy zwrotu dzięki jednej tylko giełdowej transakcji i trudno się dziwić, że tak wiele osób chce spróbować swoich sił w tym podejściu. Dlaczego jednak tak niewielu się to udaje?
Po pierwsze, tego typu sytuacje na rynku nie zdarzają się aż tak często. Owszem, ruchy rynkowe bywają dynamiczne, ale nie należy się oszukiwać, że co miesiąc będziemy w stanie łowić na wędkę Moby Dicka.
Po drugie, ewentualne zyski z udanych pozycji, nawet jeżeli będą znaczne, muszą nam pokryć straty z pozycji, które zakończyły się niepowodzeniem. W zależności od przyjętego sposobu kontroli ryzyka, mogą być one większe lub mniejsze. Pamiętamy przecież, że żaden system inwestycyjny nie posiada stuprocentowej skuteczności.
Trzecią kwestią jest psychologia inwestora. Długotrwałe oczekiwanie na dużą zyskowną transakcję może budzić u wielu osób frustrację i skłaniać do przypadkowych ruchów na giełdzie. Równie ważne jest praktyczne egzekwowanie systemu, czyli zajmowanie pozycji i wychodzenie z niej. Niektórzy zrezygnują po kilku próbach, inni zlikwidują pozycję zbyt wcześnie. Nie bez powodu uzyskanie dużego zysku w krótkim czasie określiłem mianem Moby Dicka.
Co więc zrobić aby go złowić?
Przede wszystkim nie wolno nastawiać się, że tego rodzaju sytuacja nam się przytrafi. Należy realizować swoją codzienną strategię, chociażby była ona oparta o dość nudne zasady. Warto przy tym obserwować notowania, przeglądać regularnie wykresy oraz poszukiwać walorów i klas aktywów, które zyskują na popularności w internetowej dyskusji. Być może wzrosty (lub spadki), które dopiero zaczynają przyciągać uwagę przełożą się na ruch o bardzo dużej rozpiętości. Dalej jest już tylko praktyka i samodzielne zmaganie się z rynkiem i emocjami. Trzymam kciuki, żeby wam się to udało!