Czy budowa zamkniętego systemu inwestycyjnego ma sens? -Humanista na Giełdzie #45
Mianem zamkniętego systemu inwestycyjnego określa się strategię, w której wszystkie
posunięcia rynkowe są zdefiniowane przez inwestora zanim jeszcze sam system rozpocznie
działanie. Dotyczy to zarówno momentu otwierania pozycji, wielkości tej pozycji, momentów zamykania pozycji (lub jej odwracania/otwierania shortów), jak również zarządzania portfelem.
Zaletą zamkniętych systemów inwestycyjnych jest wyeliminowanie człowieka z procesu
decyzyjnego. Pozwala to uniknąć wpływu strachu lub euforii, które sprawiają, że zmieniamy
nasze zasady, zaburzając uzyskiwane wyniki.
Zanim jednak zaczniemy inwestować mechanicznie, konieczne jest stworzenie systemu, który
posiada obiektywną przewagę nad rynkiem. To właśnie jest rolą inwestora, który musi
odnaleźć takie nieefektywności rynkowe, których wykorzystanie pozwoli nie tylko pokryć
koszty transakcyjne, ale i wygenerować zyski.
Nie jest tajemnicą, że większość takich systemów opiera się na analizie technicznej, a
konkretnie na analizie cen instrumentów finansowych. W zamkniętym systemie, który nie
dopuszcza możliwości swobodnej oceny sytuacji, jedynie cena instrumentu bazowego jest
czymś pewnym, co nie pozostawia miejsca na subiektywność.
Oprócz ceny uwzględniane są jej przekształcenia, ale tylko w postaci wskaźników liczonych
w sposób mechaniczny, tj. z wyłączeniem elementu ocennego. Przykładem takich
wskaźników mogą być chociażby oscylatory czy średnie kroczące.
Systemu mechanicznego nie da się zbudować w oparciu o analizę formacji cenowych, a tym
bardziej w oparciu o analizę sytuacji fundamentalnej jakiegoś waloru. Wynika to z faktu, że
trudno w oparciu o te miary zbudować konkretny, niemożliwy do swobodnej interpretacji
system.
Ale czy budowa takiego systemu ma sens?
Jakie warunki musi spełniać rynek?
Przede wszystkim rynek musi być w miarę powtarzalny. Tworzenie zamkniętego systemu
wymaga jego przetestowania na danych historycznych, aby upewnić się, że system jest
skuteczny. Należy więc mieć mocne przekonanie, że dane historyczne są rzetelne i że
konkretne prawidłowości rynkowe będą kontynuowane w przyszłości.
Duża część systemów mechanicznych opiera się nie na zachowaniu samego rynku, ale na
działaniach ludzi na tym rynku funkcjonujących. Często wykorzystywane są tu relacje
pomiędzy otwarciem sesji i dalszymi godzinami handlu lub między zamknięciem jednej sesji
i otwarciem sesji kolejnej. Innym przykładem są prawidłowości występujące w rytm dni
tygodnia lub poszczególnych faz giełdowej sesji.
Powtarzalność wymaga również, żeby rynek cechował się odpowiednią aktywnością i
płynnością. Na mniejszych walorach, np. spółkach, występują okresy wzmożenia aktywności
(np. po publikacji wyników odbiegających od konsensusu) oraz okresy względnego spokoju.
W związku z tym nasz system inwestycyjny może generować wyniki mocno zmieniające się
w czasie.
Duże znaczenie mają instrumenty, które będziemy finalnie wykorzystywali do zawierania
transakcji. W końcu nie jest tajemnicą, że budując system oparty o indeks giełdowy, nie
będziemy handlowali samym indeksem, ale jakimś rodzajem instrumentów, które na tym
indeksie bazują. W związku z tym musimy uwzględniać sytuacje szczególne, jak chociażby
momenty wygasania poszczególnych serii kontraktów.
W przypadku wykorzystywania innych instrumentów, np. certyfikatów Turbo, musimy
uwzględnić również inne czynniki, jak chociażby poziom bariery (który może ograniczać
pewne ruchy inwestora), aktualną dostępność certyfikatów na dany instrument bazowy, czy
też dźwignię finansową, której wielkość różni się pomiędzy certyfikatami.
Jakie warunki musi spełniać inwestor?
Oprócz rynku i instrumentów, również inwestor musi posiadać określone cechy. Warto
pamiętać, że testowanie systemu na danych historycznych zakłada często dokonywanie
transakcji natychmiast, kiedy padnie tego rodzaju sygnał. Jeżeli nasz rachunek maklerski
dopuszcza wykorzystywanie algorytmów, często jest to możliwe, aczkolwiek należy tu
wkalkulować pewne opóźnienia i poślizgi.
Sprawa jest tym bardziej istotna, jeżeli transakcje są zawierane nie przez automat, ale przez
człowieka. W tym wypadku wybranie instrumentu, przeliczenie wielkości pozycji i złożenie
zlecenia zajmują często powyżej minuty. A w tym momencie rynek może już być na zupełnie
innych poziomach cenowych.
Może się również zdarzyć, że z powodu opóźnienia, zawarcie transakcji nie będzie już
możliwe. Wówczas, mimo tego, że padł sygnał, nie otworzymy pozycji, mimo że według
testów historycznych pozycja taka zostałaby otwarta. Można tego rodzaju sytuacje
uwzględniać przy projektowaniu systemu poprzez doliczenie pewnego marginesu poślizgów,
ale im więcej tych zniekształceń, tym bardziej przypadkowy i odległy od założeń będzie nasz
wynik inwestycyjny.
Wszystkie powyższe warunki oparte są na założeniu, że inwestor jest w stałej gotowości do
działania, gdy tylko padnie konkretny sygnał rynkowy. A przecież doświadczenie życiowe
podpowiada nam, że nie zawsze tak jest. W końcu nie jesteśmy maszyną spędzającą cały
dzień przy komputerze. Wychodzimy do toalety, do lekarza czy podejmujemy jakiekolwiek
inne aktywności, które sprawiają, że często przez kilkadziesiąt minut nie możemy sprawdzić
naszego rachunku czy zareagować na padający sygnał. W takim wypadku cały system nam
się rozjeżdża.
Nie zdajemy sobie bowiem sprawy, że w przypadku wielu systemów ich finalny wynik, mimo
że będący skutkiem setek transakcji, potrafi być mocno uzależniony od pojedynczych
przypadków. Wystarczy wyobrazić sobie, że z powodu nieobecności przy komputerze nie
zawrzemy jednej transakcji, która po czasie okaże się transakcją o największym zysku. Jej
brak może mocno uderzyć w długoterminową stopę zwrotu z inwestycji.
Co, jeżeli stworzenie zamkniętego systemu nie jest możliwe?
Jak widać stworzenie w pełni zamkniętego systemu inwestycyjnego może nie być takie
proste. Czasami przeszkodą jest technologia, czasami przeszkodą są nasze indywidualne
uwarunkowania. Czy w takiej sytuacji jesteśmy na przegranej pozycji?
Odpowiedź brzmi: to zależy. Powyższe przykłady opierały się na inwestowaniu w bardzo
krótkim horyzoncie czasowym, w którym czas reakcji na padający sygnał liczony był w
minutach lub sekundach, a horyzont inwestycyjny ograniczał się do maksymalnie kilku
giełdowych sesji.
Pamiętać jednak należy, że można próbować stworzyć zamknięty system inwestycyjny
funkcjonujący na danych dziennych, gdzie zakładany czas posiadania otwartej pozycji może
wynosić kilka lub kilkanaście dni, a niekiedy nawet dłużej. W takim wypadku inwestor
otrzymuje mniejszą liczbę sygnałów, wykonuje mniejszą liczbę transakcji, a przez to może
inwestować w znacznie spokojniejszych warunkach.
Ale być może nie chcemy lub nie potrafimy stworzyć zamkniętego systemu. Albo nie
jesteśmy w stanie w stuprocentowo pewny sposób przetestować naszych założeń na danych
historycznych albo też lubimy mieć kontrolę nad sytuacją i cenimy sobie możliwość
zawierania transakcji, jeżeli w naszej ocenie okoliczności istotnie się zmienią.
Wówczas dobrym rozwiązaniem jest nieustanne próbowanie różnego rodzaju podejść
rynkowych celem wyszukania techniki inwestycyjnej, z którą będziemy czuli się najlepiej i
która będzie nam dawała zadowalające rezultaty. Może to być jeden konkretny rodzaj
zagrania lub cały zestaw sytuacji, w których w naszej ocenie potrafimy wykorzystać
przewagę nad rynkiem, warto skoncentrować się na dobrym realizowaniu założonego planu.
Celem jest wyłączenie wpływu emocji i zachowanie elastyczności, ale jednak działanie w
sposób poukładany, aby trzymać się pewnego zakresu kompetencji, w którym uważamy, że
mamy przewagę.
Mimo, że to podejście wymaga od nas dużo lepszej kontroli nad własnymi emocjami, daje
większą elastyczność, dzięki czemu jest preferowane przez wielu inwestorów. Zamiast
tworzyć precyzyjny algorytm, poszukujemy sytuacji, w których mamy przewagę, a następnie
koncentrujemy się na jej maksymalizowaniu. Można chyba zaryzykować stwierdzenie, że
takie podejście do rynku jest zdecydowanie bardziej rozpowszechnione niż systemy w pełni
zamknięte.